Czy mieliście kiedyś ochotę na deser lekki, delikatny, kremowy, ale z pewną nutką stanowczości?
Tak, aby poszczególne składniki tworzyły w nim kontrast. Z lekką nutką dekadencji i ze wspomnieniem słodkiego, letniego lenistwa...
Bo ja owszem. Z poszukiwań za deserem idealnym, który spełnia powyższe wymagania podniebień nienasyconych, wybór nasz padł na TIRAMISU.
Jest tak pyszny, że sztuka nic-nie-robienia nabiera prawdziwego pietyzmu kulinarnego!
Dolce far niente!
Za przepis, który dwa lata leżał w szufladzie, dziękuję pani Oli.
Za inspirację i natchnienie cioci Jadzi.
Tiramisu
fot. Izabela Magdalena |
2 serki mascarpone (500 g)
2 paczki biszkoptów
500 ml śmietany 30%
kakao
4 żółtka
4 łyżki cukru
8 łyżeczek kawy rozpuszczalnej
3-4 łyżki Amaretto
Działamy:
1. Kawę zaparzyć gorącą wodą i ostudzić.
2. Żółtka z cukrem ubijamy na biały krem.
3. Śmietanę ubijamy na sztywno.
4. Na wolnych obrotach miksera rozmieszać mascarpone.
5. Dodać ubite jajka, wolno i na wolnych obrotach miksujemy.
6. Do masy dodajemy śmietanę.
7. Do tak powstałej masy dodać Amaretto - wymieszać.
8. Dno naczynia cieniutko posmarować kremem.
9. Położyć warstwę nasączonych w kawie biszkoptów, na to obficie strząsnąć kakao, po czym przykryć kremową pierzynką. Powtórzyć kolejną warstwę, aż dojdziecie do wierzchu naczynia.
10. Wierzch deseru można posypać startą czekoladą, czego ja nie uczyniłam, co widać na załączonym obrazku;)
11. Wstawić na kilka godzin, dla wytrwałych - na noc, do lodówki:)
fot. Izabela Magdalena |
fot. Izabela Magdalena |
Smacznego!