sobota, 31 sierpnia 2013

Czekoladowe ciasteczka

Witajcie!

Za każdym razem, gdy zboża zostają skoszone, a ścierniska obrobione, ziemia obdarza nas swym zapachem. Zapach ten uświadamia mi, że to już nadchodzi jesień. Pomiędzy gałęziami drzew pojawiają się nitki babiego lata, a ścięte truskawki zaczynają wypuszczać pierwsze jesienne listki. "Szara Renata" zaczyna zrzucać jabłka i tak zaczyna się sezon palenia ognisk, gotowania powideł, zamiatania liści i jesiennych prac w polach. Jeszcze ostatni weekend wakacji i już można będzie pomaszerować do szkoły, spóźniając się na lekcje, przez kasztany i żołędzie zbierane po drodze. Z zachwytem! Bo przecież jakie fajne figurki da się z nich zrobić! Pamiętacie te czasy? Kiedy ostatnio robiliście koniki i misie z kasztanów?:)

Zanim jednak powrócicie do swych prac, spróbujmy zatrzymać w kuchni ostatni oddech wakacji!
Z tej okazji zrobiłam wczoraj ciastka czekoladowe z rodzynkami i kawałkami czekolady. Są mięciutkie, pyszne i uwaga....znikają z zawrotną prędkością;) Doskonałe ze szklanką mleka lub kubkiem gorącego kakao! Tym oto sposobem zaspokoiłam swój czekoladowy głód na bardzo długi czas;)

fot. Izabela Magdalena
Ciastka iście czekoladowe:)

2 szklanki mąki pszennej
1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
1/2 łyżeczki soli
115 g masła
3/4 szklanki kakao
1,5 szklanki cukru
1 łyżeczka ekstraktu z wanilii (dałam szczyptę prawdziwej wanilii i kilka kropel aromatu)
2/3 szklanki maślanki
tabliczka posiekanej czekolady (dałam kuwerturę)
garść rodzynek


Mąkę wymieszać z solą i sodą.
Masło roztopić w małym garnuszku.
Do miski wlać gorące masło, dodać kakao - miksować na gładką masę.
Do masy dodać cukier, ekstrakt z wanilii, maślankę i dalej miksować.
Zmniejszyć obroty miksera, dodawać do całej masy mąkę, miksować.
Dodać posiekaną na kawałeczki czekoladę i rodzynki - wymieszać. Masa jest bardzo gęsta.

1/2 łyżki starcza na 1 ciastko.
Blachę wyłożyć papierem do pieczenia, formować z masy ciastka. Nagrzać piekarnik na 180 stopni.
Ciasteczka piec 10-12 minut w 180 stopniach. Po tym czasie wyłożyć blachę z piekarnika i ciastka przenieść płaską łopatką na kartkę. Pozostawić do ostygnięcia! Smacznego!



fot. Izabela Magdalena

fot. Izabela Magdalena

sobota, 17 sierpnia 2013

Spaghetti po sycylijsku

Witajcie!

Już wiem, dlaczego, robiąc zakupy, sięgnęłam dziś intuicyjnie po makaron do spaghetti!
Mimo, iż Aga wspominała, że prześle przepis, ja w całym przeprowadzkowo-transportowym feworze, zapomniałam o tej informacji. Zapomniał mój umysł, ale podświadomość informację ze skrupulatnością mróweczki zanotowała, zakodowała i przypomniała mi dziś w markecie, rozsadzając mą czaszkę z delikatnością słonia w składzie porcelany. Oto dowód na to, że mój szósty zmysł działa na najwyższych obrotach, bo i pojawia się przepis Agowy, którego wypróbować trzeba koniecznie!

Dla tych, co już po urlopach ..... warto się przenieść do włoskiej krainy, gdzie na widok makaronu, w dowód wdzięczności dla bogini domowego ogniska wykrzykuje się "Mamma mia, grazie!"
Dla tych, co jeszcze się rozkosznie lenią ;)....przepis warty wypróbowania, zwłaszcza, gdy dopadnie Was bardzo duży głód!
Dla tych, co dopiero się na urlop cieszą. bądź go zaczynają.....zróbcie najpierw spaghetti z przepisu Agi, a potem jeszcze raz przemyślcie, gdzie chcecie pojechać! Sycylia jest piękna!;)

Spaghetti po sycylijsku
Porcja dla 2 dorosłych głodnych osób:) 

Składniki:
puszka tuńczyka w kawałkach w oleju 185 gram
2 duże pomidory
2 łyżki ketchupu lub koncentratu pomidorowego
2 łyżki śmietany 12%
2 ząbki czosnku
olej lub oliwa
sól, pieprz, bazylia suszona do smaku
kilka listków świeżej bazylii
ok. 150-200 gram makaronu spaghetti
ser żółty (opcjonalnie)

Pomidory kroimy w kostkę, wcześniej można je obrać ze skórki.
Siekamy 2 ząbki czosnku i wrzucamy razem z pomidorami na rozgrzany olej, na patelnię.
Do wrzącej wody wsypujemy makaron, dodajemy szczyptę soli i olej. Makaron gotować wg przepisu na opakowaniu. Do pomidorów (po ok. 10 minutach, jak zrobią się miękkie) dodajemy tuńczyka, sól. pieprz, bazylię. Gotujemy 5 minut. Dodajemy ketchup i śmietanę. Gotujemy 3 minuty i gotowe.
Wyjmujemy makaron, polewamy sosem (można posypać startym żółtym serem). Dekorujemy listkami bazylii!
Smacznego!

 Zdjęcia doślemy wkrótce!:)

sobota, 10 sierpnia 2013

Quarkauflauf, czyli zapiekanka serowa

Witajcie,

korzystając z pogody i faktu, że w ogródkach można znaleźć jeszcze maliny, a w lasach jeżyny, proponuję Wam dziś ciut nietypową zapiekankę. Uwielbiają ją dzieci i dorośli. Jest dosyć słodka, ale w połączeniu w jeżynami, malinami, truskawkami, tworzy doskonały kontrast. Możecie ją zrobić zarówno na obiad, jak i na deser. :) Przepis ten dostałam od Barbary, mamy czwórki dzieci i właścicielki przeuroczej kawiarenki na wyspie Foehr, położonej w północnych Niemczech. Dziękuję:*

Quarkauflauf, czyli zapiekanka serowa


fot. Izabela Magdalena


-->  Z 1/4 litra mleka gotujemy kaszkę manną. Pozostawiamy do ostygnięcia.

--> 75 gram cukru
       4 żółtka
       szczypta soli
      500 gram serka - krówki (w Niemczech - Quark Magerstufe 20%)
Całość zmiksować na wolniejszych obrotach, dodając po trochu kaszkę manną.

--> Z 4 białek i 75 gram cukru ubić na sztywno pianę. (Cukru dodaję zazwyczaj trochę mniej, ok 50-60 gram)

--> Ubite na sztywno białka wymieszać z masą serową.
--> Piekarnik rozgrzać w temperaturze 180 st.
--> Naczynie żaroodporne natłuścić masłem.
--> Całość wlać do naczynia.
--> Na wierzch ułożyć świeże maliny (opcjonalnie mogą być mrożone).
--> Wierzch posypać bułką tartą i wyłożyć cieniutko ukrojone płatki masła.

Piec w temperaturze 180 stopni, około 1 godzinę.


fot. Izabela Magdalena










poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Sambucus nigra L. - syrop z kwiatów

Witajcie!

Zapraszam Was dziś do Ziołowej Krainy. Rośnie w niej wiele ziół, których mocy i znaczenia nie jesteśmy w stanie sobie wyobrazić. Podążamy ścieżką pośród wielkich drzew, których rozłożyste liście dają cień przed promieniami słońca. Lekki wiaterek muska naszą twarz i wplątuje się we włosy....Idąc wąską ścieżką, mijamy rośliny małe i duże. O kwiatach żółtych, owocach białych lub czerwonych. Promienie słońca otulają nas, dając poczucie bezpieczeństwa i a kręcący piruety wiatr wprawia nas w (znośną) lekkość bytu.

Oto dotarliśmy do celu naszej dzisiejszej wędrówki.
Stoimy przed rośliną, która przez naszych przodków określana była jako tzw. AXIS MUNDI - oś świata, która łączy podziemia ze światem słonecznym. W jej korzeniach żyją małe podziemne istoty, o których przychylność należy zabiegać.

kolumber.pl
Zadziwiające jest jednak to, jak wieloma aspektami magicznymi cechuje się nasza AXIS MUNDI.
Roślina ta, oprócz właściwości leczniczych, wskazuje na swą dwuwymiarowość w wierzeniach ludowych.

Sambucus nigra L.

Sambucus nigra L. jako roślina o silnym działaniu ochronnym. Tworzono z niej amulety, mające chronić przed złem, chłodzono się jej gałęziami, aby przepędzić złe moce.
Panna Młoda w dniu ślubu dostawała dwie gałązki owej magicznej rośliny. Jedną sadziła w domu, drugą - za stodołą. W ten prosty sposób chroniono obejście przed złymi duchami i nieszczęściami.
Jednak NIGDY nie robiono z gałązek Sambucus nigra L. kołyski dla dziecka - aż prosi się o wywołanie nieszczęścia.
I tak oto dochodzimy do punktu, w którym Sambucus nigra L. było określane jako siedlisko demonów, dusz zmarłych, drzewo złych mocy.
W Cesarstwie Rzymskim Sambucus nigra L. był stosowany przy grzebaniu zmarłych, z jego gałęzi wykonywano wieńce pogrzebowe. Pod krzewem gnieździły się złe demony, toteż po umyciu zmarłego wylewano pod nie wodę, co ułatwiało wędrówkę duszy do światła, jak i chroniło pozostałych członków rodziny przed rychłą i nagłą śmiercią.
Krzew Sambucus nigra L. był uważany za drzewo czarnego wieszcza. Jego powtórne zakwitnięcie na jesień oznaczało, że ktoś młody i lubiany umrze. Aby temu zapobiec umieszczano na kwitnącym krzewie gałązkę jarzębiny, w taki sposób odwracano uwagę demonów od żywych osób. Gdy wiosną krzew marniał lub usychał była to przepowiednia suszy i oznaka, iż zabraknie wody w studni.
Na Wschodzie Polski utrzymywało się przekonanie, iż wykopany krzew Sambuctus nigra L. ściąga na prześladowcę kurcze rąk i nóg. Dlatego też był to krzew darzony szacunkiem.

SAMBUCTUS NIGRA L., czyli BEZ CZARNY - jako naturalna apteka, źródło dobroczynnej mocy, jeden z najstarszych krzewów leczniczych.

  • Delikatne, zebrane w baldachimy, białe kwiaty bzu działają moczopędnie, napotnie, przeciwgorączkowo.
  • Owoce - czarne kuleczki - mają działanie przeczyszczające, moczopędne, napotne, odtruwające, przeciwbólowe.
  • Bez czarny - posiada duże ilości witaminy P - rutyny, która wzmacnia naczynia krwionośne.
  • Herbatka z suszonego bzu jest doskonała na jesienno-wiosenne przeziębienia, ma działanie antybakteryjne.
  • Bez zawiera lekką toksynę sambicynę (liście, niedojrzałe owoce, pestki). Znika ona jednak po ugotowaniu lub suszeniu.
  • UWAGA! Dla zwolenników mocniejszych wrażeń: Napój z czarnego bzu wraz z pestkami to halucynogenny napitek starożytnych Słowian!
  • W kosmetyce woda z kwiatu bzu pomaga wybielić i wygładzić skórę, szczególnie starzejącą się i ziemistą. Działa zmiękczająco na skórę, wygładza zmarszczki, wybiela piegi, łagodzi oparzenia słoneczne.
Kochani!
Zastanawiacie się zapewne, dlaczego wgłębiłam się w tematykę bzu tak szczegółowo i wieloaspektowo...
Otóż zauważam, iż coraz więcej roślin, pozornie dzikich i niepozornych, rosnących na uboczach, ma coraz większe zastosowanie w naszej kuchni. Ostatnim odkryciem jest przepyszny

HOLUNDERBLÜTENSAFT, czyli sok z czarnego bzu.

Jest niesłychanie prosty, podany z wodą mineralną działa odświeżająco i orzeźwiająco!
Pod przepisem na sam sok, podaję Wam propozycję, jak można się nim rozkoszować w sposób bardziej uroczysty :)

Składniki:
1 kg cukru
1 litr wody
15-20 gałązek z białymi kwiatkami bzu czarnego
20-30 gram kwasku cytrynowego

Przygotowanie:
www.ichkoche.at
Wodę gotujemy z cukrem aż do rozpuszczenia. Wsypujemy kwasek cytrynowy. Od gałązek bzu oddzielamy kwiatki i zalewamy je naszym roztworem słodko-kwaśnym. Pozostawiamy w chłodnym miejscu na 24 godziny. Tak powstały syrop zlewamy przez sitko do butelek lub słoiczków. Zakręcamy i gotujemy 10-15 minut od momentu zagotowania. Gotowe!

Propozycja podania:

Do kieliszka wkładamy plasterek cytryny i plasterek limonki, kilka listków mięty. To delikatnie dusimy łyżeczką, aby cytryna i mięta puściły soki. Dodajemy kilka kostek lodu. Dolewamy troszkę soku z czarnego bzu i wody mineralnej (najlepiej lekko gazowanej). Całość wieńczymy odrobiną Prosecco!*

www.steak-company-berlin.de


Dolce Vita!

* białe włoskie wino musujące:)